Godzina 7.45. Blanka sennie przetarła oczy, lecz po zerknięciu na zegarek
od razu oprzytomniała. Zaspała! To już drugi raz w tym tygodniu! Szybko wyjęła z szafy pierwsze lepsze ubrania,
po czym pobiegła do łazienki. Przeczesała szybko włosy i umyła zęby.
Wzięła wiszącą na wieszaku torbę. Już otwierała kluczykiem drzwi, gdy
przypomniała sobie, że nie zabrała telefonu. Wróciła do pokoju, gdzie na stoliku
leżała komórka. Sięgnęła po nią czym prędzej, lecz niefortunnie wypadła jej z
ręki.
- Cholera jasna! - podnosząc
zauważyła, że na ekranie pojawiło się kilka rys. – Pęknięta… - bąknęła.
- Dziecko, kto cię takiego słownictwa nauczył? – usłyszała głos dobiegający
za jej pleców.
- Babciu, już nie śpisz?
- Jak mam spać, gdy za ścianą takie epitety słyszę?
- Dobra, lecę, bo się jeszcze bardziej spóźnię… - lekko zmieszana słowami babci, podeszła do niej i
pocałowała ją w policzek. – Do zobaczenia po południu!
Wybiegła prędko z mieszkania. Gdy weszła do samochodu, było już po 8.00. Podczas jazdy
na szczęście obyło się bez żadnych korków. Wchodząc do redakcji wciąż miała
nadzieję, że jej spóźnienie zostanie niezauważone, lecz gdy tylko usiadła przy
biurku koło niej pojawił się naczelny.
- I znowu spóźnienie… - zrobił swoją poważną minę. Trochę to dziwne, ale
gdy zawsze to robił Blanka zamiast poczucia respektu, miała chęć wybuchnięcia
śmiechem. Po prostu jego lekko okrągła twarz, niewielkie błyszczące oczy i niesforne
hebanowe włosy z niewiadomych powodów zawsze wydawały się być pełne radości i
to niezależnie od sytuacji.
- To już się nie powtórzy – uśmiechnęła się w sposób, w który jednała do
siebie ludzi. W trudnych
momentach ten promienny uśmiech był zawsze niczym as w rękawie. Dzięki temu zawsze potrafiła wywinąć się z tarapatów. Teraz jednak
wiedziała, że on nie każdy problem będzie w stanie od tak rozwiązać.
- No miejmy nadzieję… Szkoda by było tak młodej zdolnej dziennikarki. Hmmm, a jak
reportaż?
- Za 10 minut będzie – założyła okulary i skupiła się na poprawianiu
tekstu.
- Dostarcz mi go do gabinetu – powiedział odchodząc.
- Dobrze.
Po kilku minutach już stała koło niego z wydrukiem.
- Skończyłam – poinformowała naczelnego. On czytał uważnie tekst. Blanka
poprawiła swoją koszulę. Dopiero teraz zorientowała się co ma na sobie. „Nie ma
to jak niebieska koszula w kratę i spodnie w czarno-białe paski” - pomyślała.
- Tu musisz nanieś jeszcze kilka poprawek i to tyle - powiedział naczelny.
- Ok. Zaraz się za to wezmę – miała już zamiar wyjść.
- Aaa… Przygotuj się. Jutro o 17.00 masz przeprowadzić wywiad z Wiktorią
Szypiłło.
- Tak? Świetnie.
Wiktoria Szypiłło ostatnio cieszy się sporą popularnością. Nie tylko
znakomicie śpiewa, ale ma też bogatą osobowość. Niedawno wygrała walkę z rakiem,
a jako nastolatka straciła nogę wypadku. Jej życie nie należało do łatwych,
lecz nigdy się nie poddała. Blanka zawsze w niej to uwielbiała, tą odwagę i
pewność siebie, która aż z niej tryskała.
Zadowolona Blanka szła w kierunku automatu z wodą, gdy pojawiła się
przeurocza Julia. Pusta
blondyna o zerowym pojęciu o poprawnym skleceniu zdania, a co tu mówić o
napisaniu poważnego reportażu.
- Ciekawy masz styl ubierania – zachichotała wiedźma.
- To moja sprawa w czym chodzę, a dla
twojej informacji, kontrastowe jest teraz modne – blefowała.
- No widzisz, jakoś o tym nie słyszałam…
- Hmm… - nalała wody do kubka. – Dobra, nie mam czasu na pogawędki. Muszę
się zabrać za przygotowanie pytań do wywiadu z Wiktorią Szypiłło – mina Julii:
bezcenna.
~~~~*~~~~
Blanka wróciła do domu. Powiesiła torbę w korytarzu i poszła do kuchni.
- Cześć – powiedziała do krzątającej się w kuchni babci.
- Hej. Właśnie robię ci jedzenie.
- Nie musisz. Sama mogę to zrobić.
- Oj tam… Pewnie jesteś zmęczona. Niezły Meksyk mieliście dziś w redakcji, prawda? – podała Blance
talerz z dwoma naleśnikami.
- W sumie nie było aż tak źle. Miałam czasem chwilę oddechu, a co u
ciebie się działo?
- Twoja mama była.
- Po co? – zapytała zaskoczona.
- Poprosiła mnie, abym cię przekonała do rozmowy z nią – babcia usiadła naprzeciwko
stołu.
- Nie ma o czym.
- Ale ona bardzo tego żałuje. Nie wie co w nią wstąpiło. To było głupie z
jej strony. Proszę cię, zastanów się nad tym.
- Nie ma mowy! – zaprzeczyła kategorycznie.
- Ale to jednak twoja matka.
- Mam 25 lat, jestem dorosła, sama potrafię o siebie zadbać, a matka nie
jest mi do niczego potrzebna. Przepraszam, ale nie jestem już głodna. Idę do
siebie – odsunęła talerz i wstała od stołu.
- Ale…
- Koniec rozmowy – odparła cicho, lecz stanowczo.
Poszła do pokoju, gdzie włączyła komputer i zaczęła pracować nad kolejnym
opowiadaniem. Uwielbiała pisać. Nie bez powodu, przecież została dziennikarką.
Każdą wolną chwile poświęcała na tworzenie. Od zawsze marzyła o napisaniu
książki, która stanie się bestsellerem. Tylko zawsze brakuje dobrego tematu…
Oczy Blanki odmawiały już posłuszeństwa. Szła się umyć gdy usłyszała
rozmowę telefoniczną babci.
- Nie chce się zgodzić, jest uparta jak jej dziadek.
- ?
- Może i tak, ale wątpię, by to coś dało. Dobrze wiesz, że dla niej to
było ciężkie przeżycie.
- ?
- Och… Straciłaś męża i córkę. I co teraz? Janka już nie
odzyskasz, ale oby ci się ją udało.
Blanka wsłuchując się w rozmowę przypadkiem strąciła na podłogę swoją
torbę.
- Kończę już. Dobranoc – babcia skończyła rozmowę. – Co się dzieje? - wyszła z pokoju i zwróciła się do Blanki.
- Kończę już. Dobranoc – babcia skończyła rozmowę. – Co się dzieje? - wyszła z pokoju i zwróciła się do Blanki.
- Nic. Szłam do łazienki się umyć i przypadkiem zrzuciłam torbę.
- Ach… To dobranoc.
- Dobranoc… - gdy drzwi się zamknęły Blanka odetchnęła z ulgą.
Tej nocy musiała pogodzić się z bezsennością i długim rozmyślaniem o ostatnich
miesiącach. Wciąż ciężko w to uwierzyć... Jak jej matka mogła posunąć się do takich rzeczy? Tu nie ma możliwości na przebaczenie.
Fajnie sie zaczyna :) czekam na nn wpadnę poczytać ;) a przy okazji zapraszam do siebie na 2 część http://echte-liebe-2.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń